niedziela, 11 sierpnia 2013


Paskudny dzień..
który mógłby zakończyć się dla mnie źle.... nawet tragicznie.

Byłam w sklepie. Z wózka wypakowywałam towar do mojego wózeczka na zakupy na 4-ch kolkach. Po zapakowaniu zrobiłam krok do tylu, zapomniałam ze tam jest poprzeczka odgradzająca wózki.... i walnęłam w poprzeczkę a potem na podłogę całym ciałem, na plecy i prawą rękę.... gwiazd na niebie nie liczyłam bo ich było za wiele.

Podleciał facet od kasy, wstałam, zrobiło mi się słabo, usiadłam na podłogę, odczekałam i po chwili poszłam do domu.

Zaraz dwa paracetamole na bóle i się położyłam. Ręka bolała jak nie wiem co...

No a dziś zamiast ręki mam.... kiełbasę mortadele, cała napuchnięta i ruszać nią nie mogę.
Złamane nie może być bo palcami trochę ruszam.
Znów tabletki no i jestem uziemiona bo jestem praworęczna.

A jakbym tak walnęła w posadzkę głową?? a było do posadzki może milimetr...
A gdybym na lewą rękę upadła, no to trzask byłby niemały i ręka by się złamała bo już raz ją złamałam....

Dzięki Bogu ze sie skończyło tak jak się skończyło..
A padłam jak worek kartofli....

Człowiek nigdy nie może przewidzieć co go czeka....
Piszę jednym palcem u lewej ręki .....