A to mój śliczny koteczek Mimi, którego tez już nie mam.
Od maleńkiego karmiłam go smoczkiem.
Biedaczek wzięty z ulicy. Przez 2 miesiące nosiłam go na piersiach, pod kamizelka, ogrzewałam go ,
słuchał bicia mojego serca. Był w złym stanie ale się jakoś wykurował.
To tez Mimi, ale Mimi nr 2
Chorował bardzo od malutkiego, ale nie potrafił zwalczyć choroby...Ile wizyt było u weterynarza, tego nie zliczę.
A tu Aramis, piekny, bialy kotek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz